wtorek, 23 lutego 2016

Człowiek z żelaza? Człowiek z aluminium? Człowiek błyskawica?

Wstęp

Nie nawiązuje do supermena (zaznaczę to może od razu). Mam takie trzy teorie odnośnie charakteru które chciałbym dzisiaj opisać. Będzie trochę o budowaniu charakteru i wpływie ludzi. Zanim zamkniecie albo będziecie mi tutaj rage'ować gimboateizmem - teoria o człowieku z aluminium jest z rekolekcji. O ile nie jestem wierzący to kiedyś chodziłem (takie wychowanie, co zrobisz) - i z tych nielicznych nauk można coś dobrego wyciągnąć w życiu. Całość to takie pierdololo o charakterach, które może komuś się spodoba?

... Może kogoś zainspiruje?

Nuta na dziś



Organek - Creep (Radiohead Cover)

Człowiek z aluminium

Zakonnik (nie ksiądz) przedstawił nam wtedy swój punkt widzenia na ludzi. Każdy z nas jest jak puszka po coca-coli. Jesteśmy ściskani i zgniatani przez zdarzenia w naszym życiu. Jeśli zgnieciemy puszkę mocno a potem spróbujemy ją wyprostować to nigdy nie wróci do swojego idealnego kształtu. Nawet wypełniając puszkę pozostają zgięcia na ściankach.
Teoria dość fajna i pomyślałem że ją opiszę - ja osobiście uważam że nie muszę wypełniać jej "Bogiem" a wystarczy wypełnić ją celami w żyicu, motywacjami, pragnieniami, ale o moim rozumowaniu ksiąg religijnych opowiem kiedy indziej.
Każdy z nas ma inną grubość ścianek i pojemność, na każdym z nas zostają rysy i wgniecenia po przeszłości ale warto walczyć i prostować swoją puszkę życia i dbać o swoje życie.

Człowiek z żelaza

A to moja teoria bardziej o kształtowaniu charakteru. Każdy z nas ma wiek w którym jesteśmy wykuwani przez samych siebie oraz charaktery innych ludzi. Zderzamy się, rysujemy, ocieramy o zdarzenia w życiu. Zmienia to nasz kształt. Z czasem stygniemy.
Charakter stygnie i z wiekiem ciężej jest go zmienić. Widać to szczególnie u starszych ludzi. Im dalej w las tym mniejszy wpływ mają na nas ludzie. Po pewnym czasie jedyną osobą która może w pełni próbować (i nie zawsze wychodzi, albo i wcale się nie da) pracować nad charakterem jesteśmy my sami.
Między nami - teraz widzę że żadna dziewczyna która chciała mnie zmienić nie dała rady, i związek się rozpadł. Chyba czas mówić na wstępie że nie zmieni mi charakteru i nie wciągnie mnie pod pantofel. :)


Człowiek błyskawica

Ta teoria podobała się szczególnie mojemu przyjacielowi. Wyobraźcie sobie że ludzie są jak piorun kulisty. Wychodzimy z ziemi i lecimy różnymi ścieżkami. Zmieniamy kierunek przez ładunek jaki napotkamy w kroplach deszczu. Trochę w lewo, trochę w prawo, ale to my nim kierujemy i możemy być kim chcemy. To trochę zapierdala i do końca nigdy nie przewidzi się gdzie wylądujemy na górze, ale nadal my kształtujemy to pole i my mamy wpływ na swoje życie największy.

Konkluzja

tl;dr weź swoje życiowe jaja jak kokosy wyciągnij z szuflady i sam decyduj o swoim losie, nie daj się nieść przez ludzi, zwłaszcza tych gburowatych i głupich!


Bonus

Życie jest jak tysiące losowych cząstek poruszające się w zamkniętym pojemniku i oddziałujące na siebie. Jak chcecie to zaobserwować na żywo to kupcie ciasto w pojemniku w lato, dopuśćcie muszki owocówki a po 2 dniach jak będzie ich sporo puknijcie w pudełko. Efekt murowany.

sobota, 6 lutego 2016

O selekcji naturalnej, czyli skąd ten blog...

Prolog

Długo zastanawiałem się czy chce mi się prowadzić bloga. Przekonała mnie rozmowa z przyjacielem który dawno opuścił progi Polski w pogoni za lepszym szczęściem na wyspach. Niekonsekwencja działań która może spowoduje konsekwentne prowadzenie tutaj wpisów.

Pamiętam byłem na kolejnym nieudanym roku studiów. Jemu też nie szło, ale jego decyzje często powodowały że było gorzej. Śmiał się że kuć na uczelni zaczął gdy pracował w remontach akademików po 3 latach prób ukończenia pierwszego roku.
Podziwiałem go wtedy przez jakiś czas za motywację. Dostał kopa od życia jak uwalił studia totalnie i przestał być finansowany przez rodziców. Mniej grał, zdrowo jadł, więcej czytał książek. Przez 3 miesiące zbudował ciało atlety - to naprawdę robiło wrażenie, zwłaszcza na dziewczynach.

Coś było nadal nie tak, i nigdy tego chyba nie odgadnę do końca. Nie potrafił znaleźć pracy, albo nie chciał nawet. Pracował w byle jakich zawodach, za byle jakie pieniądze by starczyło na życie od początku miesiąca do końca - jak wiele młodych osób dzisiaj. Nie wynikało to z jego braku wiedzy, częściej ze szczęścia i braku wiary w siebie. Zwalniali go bo pracodawca kantował, albo ktoś po znajomości wchodził za niego - wiadomo, najmniejszy staż pracy wylatuje z firmy. To mogło dobijać kolejne gwoździe w krzyżu codzienności. Próbowałem mu pomóc znaleźć pracę ale nie mogłem go do tego zmuszać - to jego decyzje. Zdjęcie do CV, pomogłem mu ułożyć je, założyłem za jego garnitur na jakiś czas pieniądze by był bardziej reprezentatywny (a może się uda?).


To nie pomogło. Wyjechał na wyspy. Ekipa się rozpadła, drugi przyjaciel zamieszkał w akademykach "bo najlepiej się pije" jak śpiewał Kazik (chociaż ja myślę że były inne powody). I tak trójka przyjaciół się rozeszła. Ja zamieszkałem z dziewczyną i kontakty się urwały. #feels

Rozdział drugi, Irlandia

Jego plan był prosty. Korzystamy ze znajomości ojca który tam jest, oraz ze znajomości przyszłego szwagra by dostać pracę na start. Robimy doświadczenie, papiery, odkładamy pieniądze i kupujemy motór ;). Po roku wraca na studia z pieniędzmi and lived ever happy after.

Życie zweryfikowało postanowienia. Pracy nie dostał po znajomości żadnej - jak się okazało znajomości nie były nic warte więc pojechał tam z niczym. Po roku nadal pracował w jakimś lokalnym macu. Ja wiem że żadna praca nie hańbi - ale jego ambicje sięgały wysoko. Plany na własną firmę, pisanie stron, kuźnia artystyczna. All is gone. Rozmawiałem z nim na dniach - to już dwa lata. Nadal tam jest, nie chce wrócić, pracuje nadal w tym samym miejscu...

Rozdział trzeci, ... ale pojawiły się kolejne plany.

Forum dla ludzi którzy są samotni i nie mogą sobie poradzić z jak to on ujął "loneliness". Zasugerowałem mu że już coś takiego istnieje i nazywa się mikroblog na wykopie. Pomysł o ile ciekawy to nie wypali - on tego po prostu nie zrobi. Skończy się jak zawsze na planach. Tak jak przez ostatnie kilka lat znajomości. Plan, i nic więcej.

Rozdział czwarty, Selekcja naturalna

I w tym momencie naszła mnie refleksja. Czy to nie o to chodzi? Czy nie działa tak mechanizm selekcji naturalnej? Tylko najsilniejsze jednostki sobie poradzą z byciem samotnym. Spirala lenistwa wynikająca z samotności w tym przypadku zadecyduje o kolejnych losach. To po to powstał Tinder - żeby samotne jednostki sobie mogły poradzić przez złudne wrażenie zapełnienia pustki. Na chwilę podtrzymać uczucie że nie jest się samemu. Tak podpowiada nam natura. Jesteśmy zwierzętami stadnymi, to jest w naszym DNA. Jak wilki, tylko niektóre jednostki potrafią sobie dostosować życie do takiego trybu w którym nie przejmują się byciem samotnym i walczą codziennie, a z czasem czują się jak ryba w wodzie.

Myślę że paradoksalnie - ci ludzie którzy zbiorą się w tą społeczność "samotników", i chcą się samodoskonalić przestaną być samotnikami. Kto ich będzie nadzorował? Kto będzie pchał ten wagonik do przodu, skoro sami nie potrafią pchać swoich ambicji i możliwości ponad limit?  

Sam projekt jest wspaniałym pomysłem, który nigdy nie zostanie zrealizowany... przez lenistwo... które wynika z samotności.

Mechanizm selekcji naturalnej znowu wygra.